sobota, 31 maja 2014

Na poprawę humoru ;)

Cześć dziewczyny!

Mała prezentacja moich małych zdobyczy- po niezwykle okazyjnych cenach...

Przygotowując się do dość intensywnego czerwca i lipca (obfitującego w rodzinne spotkania i śluby) postanowiłam zainwestować w podkład firmy Revlon- Photoready oraz w primer z tej samej firmy. Podkład mam w kolorze 003 Shell. Wiele dobrego słyszałam o tym podkładzie i nie mogę się doczekać kiedy go użyję po raz pierwszy, ale póki co muszę wykończyć poprzednie 2 otwarte:/
Produkty marki Revlon kupiłam w promocji- bup trzy za dwa w drogerii Superdrug. Dorzuciłam jeszcze Revlon Colorburst Balm Stain. Za wszystko zapłaciłam tylko 25 funtów więc byłam bardzooo zadowolona.

Kolejnymi zdobyczami są puder marki Korres który dorwałam za całe 3 funty! Gdzie cena regularna chociażby w Sephorze to 150 zl. Puder jest absolutnie świetny, sprawia wrażenie kosmetyku luksusowego. Ma przyjemny zapach, ładnie rozświetla cerę i utwardza makijaż. póki co jestem zachwycona. Kolejna zdobycz to róż Maybelline Colorshow za który zapłaciłam 1.5 funta :) Ma śliczny, delikatny kolor, nie zawiera w sobie drobinek, daje wrażenie wypoczętej i zdrowej cery. Jako że w swojej kolekcji posiadam mnóstwo lakierów do paznokci, nie mogłam przejść obojętnie obok lakieru Sally Hansen- Sugar Coat za jednego funta! Wybrałam kolor 230 Pink Sprinkle i muszę powiedzieć że zakochałam się w tym kolorze i formule. Jest fantastyczny! Mam go na paznokciach od wtorku i trzyma się świetnie. Mam nadzieję tylko że przez tą swoją piaskową strukturę nie będzie sprawiał problemów podczas zmywania.

Oprócz zacnych zdobyczy zakupiłam jeszcze  lakier do włosów Schwarzkopf Got 2 Be- to tak na zapas tylko;) 

Jak Wam podobają się moje kosmetyczne zdobycze? Ceny zachwycają, prawda?

Jeszcze słowem wyjaśnienia- ostatnimi czasy dość długo mnie nie ma. Stoi za tym praca. Bycie nauczycielem na pełen etat w UK jest o wiele trudniejsze niż uczenie w PL...

Mimo wszystko mam nadzieję że wkrótce będę miała więcej czasu na blogowanie;)

Pozdrawiam was serdecznie!

sobota, 15 marca 2014

Kolekcja korektorów

Cześć dziewczyny!

U nas prześliczna pogoda, wiosenne słońce rozpieszcza a zapach kwitnących już jabłonek wprawia w pozytywny nastrój;) Mam nadzieję że i Wy macie się dobrze i że pogoda Was rozpieszcza!

Dzisiejszy post będzie o korektorach. Ta dziedzina makijażu jest dla mnie dość nowa, gdyż używam korektorów wyłącznie pod oczy i ledwie od dwóch lat. Wcześniej jakoś nie zwracałam uwagi na to co dzieje się pod moimi oczętami;) Typowych i wręcz znienawidzonych przez większość worów nie mam. Jedynie po kilku godzinach spędzonych w szkole z dzieciakami widać u mnie oznaki zmęczenia właśnie w okolicy oczu. Korektory które ratują mnie w takiej sytuacji to:

1. Bourjois Healthy Mix- cena 5-6 funtów.
2. Collection nr  1- ceny 4-5 funtów
3. Collection nr  2             20- 25 zl
4. Collection nr  3

W mojej ocenia wszystkie sprawdzają się dobrze.
Burjois jest lekki i nie zbiera się pod oczkami. Ładnie rozświetla skórę pod oczami i nie wysusza jej. Bardzo przyjemny korektor za niewielką cenę. Serdecznie polecam;)

  Wszystkie korektory z Collection sprawdzają się dobrze. Niestety czasem są za ciękie pod oczy i mają tendencję do zbierania się w zmarszczce pod okiem. Utrwalone pudrem przesusza moją delikatną skórę pod oczami. Żeby temu zapobiec nakładam żel pod oczy z firmy "REN". Kupiłam w kilku odcieniach żeby ewentualnie ze sobą mieszać aby uzyskać najbardziej pożądany efekt.

Ładnie maskują nie doskonałości, nawet znamiona. Zbyt duża ilość może raczej zaszkodzić niż pomóc:/

W chwili obecnej tych korektorów używam na przemian i jestem z nich zadowolona.
Jak zużyję te korektory postanowiłam zainwestowac w przesławny korektor z MACa. Ciekawe czy wart jest swoich pieniędzy...albo marketingu...

Może znacie jakieś Polskie cudeńka które mogłabym zakupić?
Pozdrawiam serdecznie!
xxx

wtorek, 11 marca 2014

Serum do twarzy x3

Hej dziewczyny!

Dzisiaj chciałam Wam przedstawić sera do twarzy jakie w chwili obecnej stosuję. 
O moim ulubionym serum z kwasem hialuronowym pisałam już wcześniej tu . Do kolekcji w pięlegnacji doszły: Balance Vit C Elixir Serum  oraz Alterra Anti Age Serum.   

Niestety moje kochane serum z z kwasem hialuronowym z Green Keratin już się skończyło, ale postanowiłam go chwilowo nie kupować. Jako jedyne z tych trzech ma dość spójną konstystencję i wchłania się błyskawicznie.

Po wieczornym oczyszczeniu skóry, nakładam na skórę twarzy serum z Alterry. Niby przeznaczony on jest do cery dojrzałej, ale ja uważam że jak najbardziej można go stosować tak jak w moim przypadku tuż przed 30 ;) Skład oczywiście jest niesamowicie naturalny (jak w przypadku większości kosmetyków Alterry).  Jako że zawiera wyciąg z orchidei, ma bardzo ładny, delikatny zapach. Niestety dość się lepi i wchłania stosunkowo dłużej niż inne sera do twarzy które już stosowałam. Jest niezwykle wodnisty, chociaż w konsystencji przypomina galaretkę. Ładnie nawilża skórę i pozostawia ją mięciutką i rozpromienioną.
Mam jedną irytującą mnie zmarszczkę na czole (pewnie dlatego że dość często unoszę brwi do góry;) ) i póki co nie zauwarzyłam żeby owa zmarszczka miała opuścić moje czoło. Może delikatnie jest spłycona... ale trudno mi obiektywnie stwierdzić. Cena tego serum to około 20 zl.
 
Kolejne serum które regularnie stosuję to Balance Vitamin C Serum. Miałam ogromną ochotę zakupić sobie serum z Flavo C...ale przez przeprowadzkę miałam ograniczone fundusze więc zdecydowałam się wypróbować tani kosmetyk który miałam nadzieję że będzie super dobry. Kosmetyk ma 6% Vit C w porównaniu do Flavo C z 8%. Faktycznie widzę że ładnie rozświetlił moją cerę, jakby wydaje się bardziej świetlista. Większych efektów nie oczekuję, ale i tak bardzo przyjemnie mi się go stosuje. Jak na kosmetyk za który zapłaciłam 5 funtów, to jestem bardzo zadowolona. Z tych trzech serów jest najbardziej wodnisty, ale ładnie się wchłania przy wklepywaniu go w skórę twarzy, szyi i dekoltu.

Jako że w sumie jestem nowicjuszką w świecie ser do twarzy, jeśli znacie jakieś sera godne polecenia, piszcie w komentarzach;)

Pozdrawiam serdecznie,
Prettyington
XXX

sobota, 8 marca 2014

Zgrane duo

Cześć dziewczyny!

Piszę do Was tego posta już w nowego domu, yay! Jak cudnie mieć ogródek;)
Ale do rzeczy- dzisiejszym bohaterami postu są dwa fluidy: Revlon Color Stay nr 150 Buff oraz Bourjois Healthy Mix nr 52 Vanilla. 

 Podkład z Bourjois zakupiłam, o ile mnie pamięć nie myli, w listopadzie i od tamtej pory używam go z wielką przyjemnością. Podkład fantastycznie utrzymuje się na mojej buzi, nie utlenia się, nie ściera się "plackami", nie wałkuje się i wygląda bardzo estetycznie. Cena w UK około 8- 10 funtów. Cena w Polsce około 50 zl.

Podkład z Revlon posiadam od połowy stycznia, i muszę przyznać że jego kupno, jak w przypadku Bourjois, też był strzałem w dziesiątkę. Nie wałkuje się, ładnie i równomiernie się rozprowadza, nie utlenia się, mam wrażenie że nawilża moją cerę, mogę swobodnie stopniować nim krycie moich zaczerwienień na twarzy. Cena w UK 12- 15 funtów. Cena w Polsce 70 - 80 zl.

Same ochy i achy :) Muszę nadmienić że czasem zdarza się że je ze sobą mieszam, i idealnie ze sobą pracują. Podkłady nakładam zawsze gąbeczką beauty blender.

Wszystko pięknie ale...niestety ostatnio moja cera nie jest w dobrym stanie. Jest przesuszona i zaczerwieniona. Najbardziej zadowolona z nałożonego podkładu jestem tuż po nałożeniu go na skórę twarzy. Przestałam nawet utrwalać podkład pudrem transparentnym żeby zapobiec dodatkowego "przesuszenia". Póki co jestem na etapie ustalania co dzieje się z moją cerą, i powiem szczerze że jest to dość wkurzające:/ Dzisiaj poczyniłam małe zakupy w drogerii Boots, oprócz kolorówki kupiłam trzy kosmetyki z firmy Avene: wodę termalną, Antirougeurs Jour- krem na naczynka, oraz krem Cicalfate. Akcję regenerację uwarzam za rozpoczętą;)
Napiszę recenzję tych kosmetyków za kilka tygodni kiedy wyrobię sobie opinię na ich temat.

Używałyście już któryś z wyżej wymienionych kosmetyków? Jam się Wam sprawdziły?

Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie!
Mam nadzieję że u Was piękna pogoda tak jak u mnie w słonecznej Anglii.
Buziaki xX

piątek, 21 lutego 2014

Masełkowanie ciała

Cześć dziewczyny!

Tak strasznie długo nie pisałam... aż wstyd ale z jednej strony to wina pracy i brak czasu, ale też mój brak tematów o których mogłabym pisać. Zauważyłam że jestem raczej minimalistą kosmetyczną . Nigdy nie lubiłam "kolekcjonować" przeogromnej ilości kosmetyków gdyż szczerze powiedziawszy uważam że to trochę bezsensowne. Mam ledwie 3 paletki do makijażu, od wielkiego dzwonu kupię coś droższego, i że tak powiem niestety na tle innych blogów zauważyłam że chyba moje staro świeckie podejście jest mało interesujące.

Do kosmetycznej rzeczy, zima to moja najukochańsza pora roku; nie straszne mi mrozy, śniegi, brak słońca (to akurat uważam za wielki plus zimy i jesieni:D ) a długie wieczory uwielbiam umilać sobie gorącą kąpielą z solami morskimi. W okresie zimowym nawilżanie skóry jest bardzo ważne dlatego gdy skończył mi się mój balsam do ciała z Ziaji "Kozie Mleko" postanowiłam za inwestować w masło do ciała. Miałam próbkę masła do Ciała z The Body Shop (zdjęcia brak- Graham nie rozumie koncepcji projektu Denko), a po wykończeniu próbki postanowiłam kupić nowy produkt do pielęgnacji. Niestety masełka do ciała z The Body Schop są drogie, a ja mam stosunek raczej negatywny do drogich kosmetyków, postanowiłam że znajdę zamiennik. Zbiegło się to akurat z czasem kiedy MartynaUK nagrała filmik o ulubieńcach. Zachęcona jej opinią o masłach do ciała produkcji Superdrug postanowiłam sama zakupić. Jaki to był strzał w 10!!!!!




 Nie dość że masełka pachną cudnie to na promocji można je nawet kupić za 1.5 funta. Jak wiecie nie należę do osób przesadnie dbających o skład kosmetyków wychodząc głownie z założenia że im mniej tym lepiej a parabeny i SLS to wcale nie zło konieczne, zakupiłam sobie przecudne masło o zapachu żurawiny i granatu. Pięknie nawilża sprawiając że skóra nawet na drugi dzień jest miękka i delikatna. Zapach też utrzymuje się na drugi dzień co dla mnie jest ogromnym plusem. Nie dawno skończyło mi się to masło i postanowiłam kupic kolejne. Tym razem o zapachu kwiatu lotosu i pąków wisni. Działa tak samo jak jego poprzednik, tyle że zapach nie jest już tak oszałamiajacy. Muszę tu jeszcze nadmienić że rozmiawiałam w listopadzie z kierowniczką sklepu Superdrug, pytałam o politykę reklamacji kosmetyków. Niestety ale nie ma tak jak w USA że można oddać komsetyki które nam się nie sprawdziły..ale...no właśnie dobra wiadomość! Jeśli kupimy kosmetyki firmy Superdrug i one nam się nie spodobają możemy je oddać do sklepu i dostaniemy zwrot pieniędzy jesli okarze sie paragon. Ja uważam że to bardzo fajna sprawa bo kosmetyki produkowane dla sklepów kosmetycznych też są super dobre.

Kończę mój mały wywód o moim ostatnim odkryciu kosmetycznym.
Już mam przygotowanych kilka postów, także projekt "Odnowienie bloga" uważam za otwarty:)

Pozdrawiam Was serdecznie!
Prettyington
xxx





czwartek, 31 października 2013

Tusz do rzęs Loreal Volume Million Lashes Noir Excess

Cześć dziewczyny!

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić tusz do rzęs który zakupiłam już dobry miesiąc temu.


Sam tusz przepięknie pachnie tak jakby bzem:) Na pewno nie jest to chemiczny i odpychający kosmetyczny zapach. Szczoteczka ma ciekawy kształt z małym wgłębieniem w końcowej części szczoteczki (niestety na zdjęciu mało widoczne). Jeśli chodzi o samą szczoteczkę to jest mało stabilna i łatwo wygina się na boki podczas malowania rzęs. Tu dam ogromny minus za wykonanie. Tusz sam w sobie mnie ogromnie nie zachwycił gdyż zachowuje się zupełnie jak każdy inny tusz w przyzwoitej cenie. Kolejnym minusem tego tuszu jest to że odbija się w ciągu dnia na powiekach górnych i dolnych przez co daje efekt pandy. Jednym słowem nie mogę się doczekać jego zużycia i kupna nowego tuszu do recenzji.


Jak widać jedno oko jest pomalowane maskarą a drugie nie oraz nałożyłam dwie warstwy. Szału na rzęsach niestety nie ma tak jak w przypadku maskary z Hean którą pokazywałam na blogu rok temu.

Nie chciałam robić mega zbliżenia ponieważ rzadko kiedy rozmawiamy z kimś tak blisko aby ujrzał nasze oszałamiające rzęsy;)
Reasumując uważam że nie warto wydawać ok 9 funtów w UK a w Polsce np w Rossmanie  50 zl. Nie wiem czy trafił mi się trefny model ale ja zachwycona tym tuszem nie jestem:/

No kochani, sami oceńcie efekty.

Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam do komentowania.
Jeśli spodobał Ci się mój blog dodaj do ulubionych;)

Prettyington
xxx

poniedziałek, 28 października 2013

Hola- haul:)

Cześć dziewczyny!

Na wstępie serdecznie przepraszam za przerwę ale w moim życiu zawodowym małe zawirowania i brak czasu na dodatkowe zajęcia czy też hobby. W końcu znalazłam balans, także powracam do świata blogowego i być może już niebawem vlogowego:)

Dziś chciałabym Wam przedstawić mały haul kosmetyczny który poczyniłam w przeciągu ostatnich kilku tygodni. Nie ma tego dużo, ale są to nowości w mojej kosmetyczce także zapraszam.



1. Tangel Teezer- rozczarowanie....Większość dziewczyn jest zadowolona z tej szczotki ale nie ja. Jestem szczęśliwą posiadaczką grubych, długich i zdrowych włosów, i ta szczotka nie robi kompletnie nic a wręcz mam wrażenie że źle rozczesuje moje włosy. Czesząc się tą szczotką to jakbym używała szczotki dla lalki Barbie albo kucyka pony. 

2. Batiste Dry Shampoo-o zapachu "Fruity and Cheeky Cherry". Ładny zapach ale znowu nic nie robi z moimi włosami oprócz odświerzenia i pozostawienia okropnego nalotu którego nijak nie mogę się pozbyć:/ Uniesienie? Jakie uniesienie??? Znowu zaznaczam mam grube i długie włosy;)

3. Bourjois Heathy Mix 52 Vanilla- chyba, ale to chyba znalazłam swojego podkładowego ulubieńca:D Super się rozprowadza, nie zatyka porów, jest jak dróga skóra i utrzymuje się na prawdę długo.

3. Max Factor Xperience "Weightless Foundation"- Raw Silk 45- ciekawy podkład, ledwo wyczuwalny na twarzy. Kolor źle dobrałam bo jest zbyt różowy ale za cenę którą go kupiłam nie ma co narzekać. Mam zamiar go mieszać z Loreal Lumi Magique który z drugiej strony jest za żółty.

4. Sally Hansen 560 Kook-A-Mango- uwielbiam ten kolor niezależnie od pory roku. Jest żywy, pozytywny, ciepły i bardzo ładnie prezentuje się na paznokciach.

5. Maybelline Color Schow 677 Blackout- pierwszy w życiu czarny kolor, i zakupiony aby ratować skórzane buty...nie pytajcie;)

6. Loreal Volume Million Lashes- zachowuje się zupełnie jak każdy inny tusz do rzęs, tzn lekko wydłuża i nadaje oczom wyrazistość. Nie skleja rzęs, ale przecudnie pachnie jakby bzem:)

7. Gąbeczka Beauty Bleder- zrewolucjonizowała mój poranny makijaż. Piorę ją codziennie i kiedy jest wilgotna nakładam nią podkład. Łatwa w utrzymaniu w czystości i fenomenalnie współpracuje z każdym podkładem który posiadam. Wiem że już ze mną zostanie:)

8. Lush Charmy Pot Hand and Body Lotion- wzięłam próbkę ze sklepu przy zakupie bomby do kąpieli, i wiem już że raczej nie będę klientem tej firmy....Zapach tego produktu jest odpychający dla mnie a nawilżenie jest nikłe.

No kochane, co sądzicie o tym małym haulu? Muszę Wam przyznać że kupuję kosmetyki raczej z głową i gdybym miała Wam pokazać całą moją kolekcję to raczej nie byłoby tego zbyt wiele.
Chciałybyście może większą recenzję któregoś z tych produktów?

Zapraszam do komenotwania.
Pozdrawiam serdecznie i do napisania!
Prettyington
xxx