Witajcie kochani!
Długo mnie nie było, ale to przez to że trochę rzeczy się działo, tych przyjemnych i całkowicie negatywnych:/ Ale to nie o tym ma być post. W niedzielę byliśmy na cmentarzu w Norwich. Jako że tak się ułożyło że nie jedziemy do mojej rodziny na Wszystkich Świętych, postanowiłam chociaż w ten sposób uczcić pamięć o zmarłych i odwiedziliśmy groby Polskich żołnierzy walczących podczas II Wojny Światowej. Smutne wydaje mi się to że te groby Angielskie są takie smutne, często bez kwiatów, a już o zniczach zapomnijmy...Groby Polskich żołnierzy mają wyrzeźbione godło naszego kraju, co wygląda pięknie wraz ze skromnymi zniczami i wiązankami biało- czerwonych goździków.
U mnie w domku mamy taką tradycję, że odwiedzamy groby na wieczór, najczęściej- nie wiem jak wy, ale ja uważam że cmentarz wygląda wtedy magicznie...światło zniczy, zapach parafiny, ciemność...fantastyczne:)
W sumie to nie wiem czy wypada dodawać zdjęcia z nekropolii...
Oprócz wycieczki na cmentarz, wybraliśmy się do galerii zakupić bilety na "Sparks in the Park", czyli zbliża się Gay Fawkes Day. Troszkę z historii Anglii- w dniu 5 listopada 1605 roku rzeczony jegomość chciał podpalić parlament. Udaremniono jego poczynania, i od tamtej pory Brytyjczycy świętują bawiąc się i strzelając fajerwerki. My wybieramy się do "Earlham Park" w Norwich, i mamy nadzieję zobaczyć w tę sobotę spektakularny pokaz fajerwerków, już się nie mogę doczekać:)
Mimo tego że cały dzień spędziliśmy miło, z lunchem w Subwayu (byliśmy głodni a dalej nam nie chciało się szukać), dostałam okropnego kataru, bólu głowy, kaszlu i stanu podgorączkowego:( I od wczoraj się kuruję w domku, popijając polopirynkę, herbatkę z soczkiem malinowym, i oczywiście zajadając się czosnkiem- naturalny antybiotyk w końcu;)
Spędzając cały dzień w domu, bo jakże inaczej z gorączką wyjść z domu, poprawiłam sobie humorek dbając o paznokcie. Po kąpieli w olejku lawendowym, użyłam jednego z moich ulubionych lakierów- "Bell- Fashion Colour", i nie jestem pewna czy to kolorek 11 bo etykietka mi się zdarła:/
Uwielbiam firmę "Bell", mają względnie tanie i dobre produkty. Przy lakierach tej firmy nie muszę używać żadnego lakieru wierzchniego żeby przedłużyć żywotność lakieru na paznokciach. Ale...dzisiaj postanowiłam użyć taniego lakieru nawierzchniowego- "Essence- quick dry top coat".
Tak prezentują się owe lakiereczki:
Zdjęcie bez flesza bardziej oddale prawdziwy kolor:
Dobra, kończę moi drodzy i idę się kurować dalej:)
Zapraszam do komentowania, a ja tymczasem zmykam.
Pozdrawiam,
Preetyington
xxx